Mroźna otchłań, cz. 6 z 8
Isabel
szła przy samej ścianie, trzymając broń w pogotowiu. Ingrid
podążała po omacku za nią. Jeśli agentka się nie myliła, ten
korytarz powinien prowadzić do bocznego, awaryjnego wyjścia przez
garaż. Radio w budynku nie działało, ale radia w pojazdach powinny
być zasilane z akumulatorów. Jeśli tam dotrą, być może będą w
stanie wezwać pomoc.
Isabel
z uwagą obserwowała ciemność. Po stworze nie było śladu. Ani
drobiny zielonego światła. Jak dotąd wszystko szło dobrze.
Dotarły
do rozwidlenia. Ingrid omal na nią nie wpadła, gdy się zatrzymała.
Dała jej znak, żeby była cicho. Rozejrzała się. Droga była
czysta.
Ruszyły
znowu i po chwili były już przy drzwiach do hali magazynowej.
Stamtąd prowadziła najkrótsza droga do garażu.
Isabel
dotknęła drzwi... Były uchylone.
– Zaczekaj
tu... – wyszeptała i wślizgnęła się bezszelestnie do środka.
Hala
była ogromna, a ciemność gęsta. Nic nie wskazywało na to, żeby
stwór się tutaj czaił. Spojrzała za ramię.
– Droga
wolna – powiedziała. – Wejdź i idź prosto przed siebie. Na
drugim końcu hali znajdują się drzwi do garażu. Ja zostanę tutaj
i będę cię osłaniać, dopóki tam nie dotrzesz. – Przerwała i
dodała po chwili: – Na podłodze mogą leżeć stare sprzęty,
uważaj, żeby się nie przewrócić.
Ingrid
weszła do środka i ruszyła przed siebie. Stawiała kroki bardzo
ostrożnie. Wiedziała, że Isabel jest za nią, gotowa do strzału,
gdyby coś się zaczęło dziać. Zatrzymała się i odwróciła,
żeby sprawdzić, czy dojrzy ją w mroku.
I
wtedy to dostrzegła. Jaskrawozielone monstrum było przyczepione
wysoko do ściany na pałąkowato rozstawionych nogach. Musiało
znajdować się dokładnie nad głową agentki. Ingrid chciała
krzyknąć, ostrzec ją, ale strach odebrał jej głos. Nagle
zobaczyła, że potwór opada i usłyszała pełen bólu wrzask
Isabel, potem odgłosy dzikiej szamotaniny, a potem... znów te
obrzydliwe mokre dźwięki, gdy dwa ciała łączyły się w jedno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz