Znowu się potknęła. Tym razem ból był mocniejszy. Chyba zwichnęła kostkę.
Jęknęła żałośnie. Z tyłu dobiegł odgłos jego kroków.
Wstała i, przytrzymując się ściany, pokuśtykała czym prędzej dalej w głąb ciemnego korytarza.
Był coraz bliżej. Słyszała jego chrapliwy oddech. Z każdą sekundą bliżej.
Odgłos jego kroków zmieszał się z dudnieniem jej serca. Jeszcze tylko chwila i…
Wpadła do pomieszczenia, zatrzasnęła stalowe drzwi i zasunęła z brzękiem zasuwę. On próbował je sforsować; walił w nie przez chwilę pięściami, ale w końcu dał za wygraną i odszedł. Osunęła się wycieńczona na podłogę, oddychając ciężko. Tu jej nie złapie; nie dostanie jej.
Gdy emocje opadły na tyle, by zaczęła znów trzeźwo myśleć, sięgnęła po zapałki.
Była ciekawa, gdzie jest.
Odpaliła jedną i poczekała, aż jej oczy przyzwyczają się do nikłego światła.
Pomieszczenie było ciasne i niskie. Z prawej strony zauważyła duży nieregularny kształt. Były to drewniane skrzynie poustawiane jedna na drugiej. Przysunęła zapałkę do jednej z nich, żeby przyjrzeć się bliżej.