23 gru 2012
WESOŁYCH ŚWIĄT
29 paź 2012
POLTERGEIST, cz. 1 z 7
8 lip 2012
TAK SIĘ ZARABIA, SYNU
11 cze 2012
CAMERA OBSCURA, cz. 1 z 5
16 maj 2012
ZAPŁATA
7 kwi 2012
SZRON, cz. 1 z 6
– Jasna cholera, ale zimno! – mężczyzna w T-shircie potarł ramiona. Jeszcze nigdy w LA nie było takiego mrozu. Przednią szybę jego Challengera pokrył szron. W nocy musiały być chyba mniej niż 32 stopnie!
Popatrzył z niedowierzaniem na swój samochód, zaparkowany obok rozłożystej erytriny i pokręcił głową. Wyszukał gdzieś w schowku skrobaczkę – jeszcze nieużywaną – i, trzęsąc się z zimna, zaczął zdejmować ze szkła cienką białą warstwę.
Już skończył i chciał wsiąść do auta, gdy, w mgnieniu oka, całą szybę pokryła kolejna warstwa szronu.
Zaklął i sięgnął gołą ręką, by zetrzeć to cholerstwo, ale ledwie go dotknął, poczuł w dłoni przeszywający ból. Odskoczył jak oparzony i upadł na parkingowy asfalt. Jego przedramię, zmrożone na kamień, oderwało się i roztrzaskało o ziemię w drobny mak. Mężczyzna krzyknął i przycisnął zsiniały kikut do piersi.
W tej samej chwili rozległ się chrzęst i szron pokrył cały samochód. Challenger osiadł z jękiem, jakby puściły naraz wszystkie łączenia.
Białe paskudztwo przeniosło się na asfalt. Mężczyzna widział, jak dywan szronu rozrasta się, zmierzając w jego stronę.
Miał dużo szczęścia – zemdlał na chwilę przed tym, gdy dopadła go śmierć.
Szron, cz. 2 z 6
Ethan bawił się telefonem, wpuszczając jednym uchem smęty nauczycielki.
– ...natomiast to, co możemy zaobserwować na szybach samochodów, choć niekoniecznie w Kaliforni – uśmiechnęła się na myśl o udanym żarcie – nazywa się szron. Powstaje, gdy...
Chłopak, znudzony, odwrócił głowę w kierunku okna. I z zaskoczenia aż zamrugał oczami.
– ...tak zwana konwergencja. Ma ona miejsce, gdy...
– Proszę pani – przerwał jej Ethan, nie odrywając wzroku od szyby. Nauczycielka zamilkła w oczekiwaniu – Czy szron może pokrywać ptaki?
Cała grupa podążyła za jego spojrzeniem. Trawa i drzewa na szkolnym podwórku pokryte były srebrzystobiałą warstwą, która lśniła w promieniach południowego słońca. Pokryte nią były również gołębie, siedzące nieruchomo na gałęzi. Jeden z nich przechylił się i spadł, roztrzaskując się na drobne kawałki. Szron natychmiast zaczął się rozszerzać. Wspiął się z trzaskiem na ścianę szkoły i zakrył okna.
I nagle ucichł.
Wszyscy wstrzymali oddech.
Po chwili szyby pękły i drobiny zmrożonego szkła wsypały się do środka. Uczniowie zerwali się z krzykiem i rzucili w stronę drzwi. Jeden z nich kuśtykał niezdarnie o kulach, ciągnąc za sobą nogę w gipsie. Ktoś zawrócił, szarpnął za bluzę i pociągnął go na korytarz. Drzwi zamknęły się w ostatniej chwili. Oblepiony szronem gips pokrył się siatką pęknięć i opadł w kawałkach na parkiet.
Szron, cz. 3 z 6
Billy miał okienko, ale nie wyszedł na boisko. Ostatnio w ogóle rzadko tam bywał. Siedział w pustej klasie od chemii i czekał. W końcu drzwi otworzyły się i stanęła w nich ONA. Poczuł, jak ciepło rozchodzi się po całym jego ciele.
Była taka seksowna!
Uśmiechnęła się, zamknęła za sobą drzwi i podeszła do niego uwodzicielsko. Wstał i chciał się przywitać, ale ona położyła mu palec na ustach. Potem rzuciła torebkę na ławkę, odgarnęła włosy i uklękła, sięgając do jego rozporka.
Billy wypuścił powietrze. Zamknął oczy i rozkoszował się tym, co mu robiła. A była w tym naprawdę dobra.
Nie obchodziło go, co myślą o nim jego koledzy. Nie obchodziło go, co myślą dyrektor i rodzice. Wszyscy domyślali się, że spotyka się z nauczycielką, ale to nie było ważne. To idioci. Tylko ona naprawdę się liczyła; tylko ona go rozumiała. Jedynie ona potrafiła rozmawiać o dziełach transcendentalistów.
I tylko dzięki niej zaliczył poprzedni rok.
Oddychał głośno. Krew pulsowała mu w żyłach, szumiało mu w głowie. Walczył, by wytrzymać jak najdłużej. Przez chwilę miał wrażenie, że słyszy odległy trzask. Nie ważne, było już tak blisko. Czuł wspaniałe ciepło, coraz bardziej i bardziej...
I nagle poczuł chłód.
Otworzył oczy. Była nieruchoma, pokryta czymś dziwnym... Była całkiem zmrożona!
Billy wyciągnął go szybko. Marleene dosłownie rozpadła się na kawałki. Chłopak zdusił okrzyk przerażenia i wskoczył na ławkę. Miejsce, w którym przed chwilą stał, natychmiast pokrył skwierczący szron.
I zaczął się wspinać w górę...
Szron, cz. 4 z 6
Billy myślał tylko o jednym – jak zachować życie.
Nie, on nie myślał – działał instynktownie. Przeskakiwał z jednej ławki na drugą, a zabójczy szron podążał za nim. Pokrywał każdy stół, na którym on stanął, jak myśląca istota, po czym rozkruszał go i przechodził na następny, nie dając chłopakowi chwili na wytchnienie.
Znalazł się na ostatniej wolnej ławce. Obejrzał się. Szron był tuż za nim. W akcie desperacji przykucnął i wybił się, skacząc w stronę jedynego miejsca, które mu pozostało – stojącego wzdłuż ściany regału z cieczami. Mebel zachwiał się pod jego ciężarem, ale nie runął. Billy znów spojrzał za siebie. Szron rozkruszył ostatnią ławkę i, z nienaturalnym, przerażającym trzaskiem zbliżał się do stóp regału.
Chłopak zaczął wspinać się do góry, opierając stopy i dłonie o półki. Szklanki i menzurki spadały z brzękiem na podłogę. Zabójczy szron syczał złowrogo, gdy napotykał ich zawartość, ale nie zatrzymywał się.
Nagle Billy zamarł. Jego ręka nie napotkała wyżej już żadnej półki, której mógłby się złapać. Cholera jasna, czy to możliwe, żeby miał tak skończyć? Przecież czekało na niego w życiu jeszcze tyle... wszystkiego!
Znowu trzask. Billy stracił nadzieję. Podciągnął się po raz ostatni i usiadł skulony na szczycie regału, czekając na śmierć.
Ale śmierć nie nadchodziła...
Minęła chwila. Potem jeszcze jedna. Wreszcie Billy odważył się otworzyć oczy.
Szron pokrywał całe pomieszczenie. Podłoga i ściany lśniły warstwą morderczego mrozu. Ale jego linia kończyła się nagle na wysokości drugiej od góry półki regału. Billy zobaczył, że leży tam przewrócone naczynie, a ciecz, która się z niego wylała, skutecznie powstrzymuje ekspansję dziwnego szronu. Chłopak spojrzał na karteczkę przyklejoną do szklanki i przeczytał: Roztwór samandyny. Odetchnął z ulgą. I zaczął płakać. Bo właśnie przypomniał sobie o Marleene.
Szron, cz. 5 z 6
Samochody ślizgały się na całej szerokości jezdni. Zderzały się ze sobą, wjeżdżały w drzewa i budynki. Każdy, który się zatrzymał, natychmiast zostawał pokryty warstwą szronu i kruszał, wraz z pozbawionymi szansy na ucieczkę pasażerami. Przechodnie wspinali się na drzewa. Krzyczeli. Wyły syreny.
Miasto było pogrążone w chaosie.