22 gru 2011

Zaraza, cz. 3 z 6

Kanał La Manche, początek marca 1666 roku

Dłoń kreśliła linię z precyzją, mimo że kutrem bujało, jak łupiną orzecha. To była ostatnia linia. Wszystko się zgadzało. Atramentowe kreski, tworzące na papierze sieć skomplikowanych wzorów, przecinające się i łączące pod różnymi kątami, wyraźnie zbiegały się w jeden gruby węzeł.

Statkiem ponownie szarpnęło i kreślarz oderwał pióro od kartki, by nie powstał kleks. Deski kadłuba zaskrzypiały; lampa naftowa wisząca pod stropem obróciła się niemal wokół własnej osi. Po chwili wszystko się uspokoiło i wprawna ręka dokończyła kreskę, prowadząc ją w sam środek czarnego kłębowiska. Tak, wszystko się zgadzało. Nie mógł się mylić. To właśnie jest miejsce, do którego zdąża.

Drzwi ładowni otworzyły się gwałtownie i do środka zajrzał przemoczony rybak.

Możesz zbierać swoje rzeczy, księże – powiedział po francusku – Przybijamy do wybrzeża Anglii.

Pasażer uniósł głowę znad kartki.

Gdzie dokładnie?

Folkestone.

Jak daleko jest stamtąd do Londynu?

Marynarz podrapał się w mokrą czuprynę.

Pewnie jakieś siedemdziesiąt mil. Możesz tam dotrzeć w ciągu dwunastu godzin, jeśli będziesz miał dobrego konia. A za sumę, którą mi zapłaciłeś, mogę dla ciebie takiego zdobyć.

Mężczyzna w habicie przytaknął i zatopił się w myślach.

Tak, nie mógł się mylić. To było tam. To jego misja od Boga.

Czytaj dalej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

 

Toplista: Najlepsze Horrory w Necie
Toplista: Opowiadania
Toplista: Straszne historie