Przysięga, cz. 5 z 7
Dwa tygodnie później
Kilka urywanych gitarowych riffów, dudnienie perkusyjnej stopy i wysoki wokal Haralda zakończyły kolejny numer.
– Yeah! – krzyknął Mik – Jesteś w świetnej formie, Harald. To była próba, jak za starych, dobrych czasów!
Harald chwycił butelkę piwa i otworzył ją o krawędź stojącego pod ścianą wzmacniacza.
– Coś wam powiem, chłopaki – pociągnął łyk – Ostatnio znowu odżyłem.
– Układa wam się z Brittą?
Harald przytaknął.
– Tak. Kryzys minął i już nie wróci.
Napił się jeszcze. W tej samej chwili zadzwonił jego telefon.
– Tak? – odebrał beztrosko.
– Tu doktor Sonsteng. Z przykrością informuję, że pańska żona uległa wypadkowi.
Mężczyzna zbladł.
– Co się stało...?
– Zdaje się, że próbowała sama gotować. Jest poparzona... na całym ciele. Proszę jak najszybciej przyjechać.
*
Następne minuty były koszmarne. Harald dał Mikkelowi kluczyki do swojego Porsche i kazał mu prowadzić, bo sam był zbyt roztrzęsiony. Mik wcisnął gaz do dechy.
Niebawem byli w szpitalu, a Harald przez oszkloną ścianę zobaczył, jak lekarze zajmują się jego żoną, której okaleczone ciało pokrywają gotujące się i skwierczące bąble.
Zwymiotował.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz