Przysięga, cz. 4 z 7
Miesiąc później wypisano ją. W samochodzie siedziała szczelnie otulona płaszczem. Ale kiedy przekroczyli próg domu, zrzuciła zbędną część garderoby i ruszyła w głąb salonu. Pozbawiona palców, człapała niezdarnie jak kaczka, przechylając się na boki, wymachując rękami i kiwając oszpeconą głową. Harald patrzył na to przez łzy, a dawne gorące uczucia do tej kobiety mieszały się w nim z obrzydzeniem.
Mijały dni. Pomagał jej jak mógł, chodził koło niej, ale nie odważył się jej pocałować. Codziennie obiecywał sobie, że się przełamie, ale gdy tylko zwracał ku niej twarz, cała odwaga pryskała, spływając po nim, by zostawić miejsce dla poczucia winy.
Pewnego dnia wrócił z próby wcześniej niż zwykle i zobaczył jak Britta, siedząc na kanapie, próbuje włączyć telewizor pilotem. Ujrzał, jak trąca go bezpalczastą dłonią i pilot spada na podłogę, turlając się w stronę kominka.
Nie wytrzymał. Wybiegł z krzykiem, wsiadł do auta i z piskiem opon ruszył w stronę pubu.
Mik – jego gitarzysta i najlepszy kumpel – jak zawsze czekał tam na niego. Harald wypił siedem porcji burbona, żaląc się przyjacielowi na swój marny los. Kiedy chciał zamówić ósmą i położył głowę na skrzyżowanych na ladzie ramionach, Mikkel poklepał go po prostu po ramieniu i nagle Harald coś zrozumiał. Zrozumiał, że kocha Brittę nie za to jak wygląda, ale za to jaka jest. Zrozumiał, że nie bez powodu przysiągł jej miłość, i że nigdy jej nie opuści. Zapłacił i zamówił taksówkę do domu, napełniony nową nadzieją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz