Insekt, cz. 3 z 7
– Jesteśmy teraz w pomieszczeniu przeładunkowym. Tutaj, przy pomocy tego wielkiego haka, przenoszone są zużyte, nieradioaktywne części reaktora, które następnie wywozimy. Po prawej znajduje się sterownia, a na wprost, za tymi ciśnienioodpornymi drzwiami, sam reaktor. Reaktor MARIA eksploatowany jest, z przerwami na modernizację, od 1975 roku, kiedy to...
Przewodnik był gruby i strasznie nudził. Na szczęście Jacek i Karolina przezornie trzymali się z tyłu i, kiedy tylko grubas zakomunikował...
– Uwaga, a teraz wejdziemy do hali reaktora!
…a ciężkie drzwi z okrągłym iluminatorem pośrodku otwarły się, oni niepostrzeżenie czmychnęli do toalety.
Wiedzieli, że pani Orlicka nawet nie zauważy ich zniknięcia – sama była znacznie bardziej zaabsorbowana zwiedzaniem, niż oni wszyscy razem wzięci.
Wymknęli się więc i pobiegli do męskiego długim, wyłożonym linoleum korytarzem. Karolina uchyliła zakratowane od zewnątrz okno i oparła się o parapet. Jacek przysiadł obok, po czym wyciągnął z kieszeni bagów paczkę papierosów. Wzięli po jednym, a chłopak zręcznym ruchem otworzył benzynową zapalniczkę. Jeszcze jedno „klik” i zapalniczka ponownie znikła w kieszeni.
Zaciągali się w milczeniu, nasłuchując, czy nikt nie idzie. Po paru minutach skończyli i dwa świetliki niedopałków zgasły w deszczowej ciemności za oknem. Jacek odezwał się:
– To co, jeszcze po jednym?
– Nie. Już mi się nie chce – ucięła Karolina, rozglądając się leniwie – Ciekawe, co tu można robić poza oglądaniem tej jebanej puszki.
Chłopak parsknął.
– A co tu, kurwa, można robić? Tylko łazić i słuchać tego tłuściocha. To dobre dla lamusów, takich jak Nerd.
Zachichotali.
Nagle rozległ się gwałtowny huk i tuż za oknem posypały się iskry. Potem usłyszeli mechaniczny jęk, jakby dezaktywował się generał Daimos, i zrobiło się zupełnie ciemno.
– O ja pierdolę... ale jazda! – wykrztusiła Karolina.
Siedzieli przez chwilę, nic nie mówiąc.
– Chyba wyjebało elektrykę – powiedziała wreszcie dziewczyna – Chodźmy zobaczyć.
Zeskoczyła z parapetu i wyjęła telefon, rozpraszając mrok przed sobą aurą wyświetlacza. Jacek podążył za nią.
Coś usłyszał.
– Co to było? – chłopak skierował swoją komórkę ku górze.
W niebieskawym blasku zobaczył ciągnącą się pod sufitem otynkowaną rurę.
– Że niby co? – nastolatka stanęła.
– Ten odgłos, jakby coś w środku przebiegło...
W odpowiedzi pociągnęła go za rękaw.
– Nie świruj już, chodź.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz