Galeria Hvaderdet w Skagen od dziesięciu lat zbiera dzieła młodych duńskich malarzy. W XIX wieku Skagen zyskało światową sławę dzięki twórczości znakomitych pejzażystów, którzy przybywali tu dla cudownej gry światła z cieniem na morskim wybrzeżu.
Dziś na ścianach Hvaderdet wiszą głównie abstrakcje.
*
Przestronna sala wyłożona była karmazynowym dywanem, a jej ściany przesłonięte atłasem. Obrazy, które na nich wisiały, przypominały bohomazy nakreślone ręką dziecka. Przy jednym z nich stała grupka elegancko ubranych osób. Przedstawiał dziki labirynt zygzaków na krwistoczerwonym tle.
– Czy dostrzegacie to życie? – mówił energicznie mężczyzna we fraku, gestykulując w stronę obrazu. Na oko miał ze trzydzieści lat – On żyje. On oddycha. W splotach jego płótna pulsuje krew!
Zebrani słuchali uważnie.
– Poczujcie to życie, zachwyćcie się nim! Poczujcie, jak przez was przepływa! – mówca uniósł rękę wysoko i odrzucił do tyłu głowę. Cały napięty, trwał teraz z zamkniętymi oczami i dłonią zaciśniętą w pięść.
Sekundy mijały, a wokół panowała cisza. Na jego twarz wystąpił rumieniec, na czole uwydatniły się żyły.
Wreszcie ktoś się odezwał:
– Jest pan bardzo dobrym performerem, panie van Kamperdijk… ale ten obraz to nic innego jak zwykła papranina przypadkowo dobranych barw. Nie zasługuje na to, by zajmować miejsce w tak uznanej galerii.
Oczy artysty we fraku natychmiast się otworzyły. Odwrócił głowę, by zobaczyć, z czyich ust wydobyła się potwarz. To był profesor Ovesen – stetryczały krytyk sztuki z uniwersytetu w Aalborgu. U jego boku stała młoda żona o długich i pięknych złocistych włosach.
Kamperdijk pochylił się do przodu jak kogut i zrobił dwa kroki w kierunku starca. Wykrzywiony grymasem wściekłości, zawołał:
– Przecież te barwy tworzą misterną mozaikę pragnień i uniesień! Każdy z odcieni jest emocją pochodzącą z najgłębszej otchłani ludzkiego wnętrza!
Stał i piorunował profesora wzrokiem, oddychając ciężko. Lecz tamten, nie przejąwszy się, odparł:
– Mozaikę emocji możemy podziwiać na płótnach wielkiego Muncha, panie van Kamperdijk. Natomiast pańskie „dzieło” jest niewiele warte.
Malarz wzniósł ręce do nieba, przyjmując na chwilę pozę męczennika, po czym odparował z nowym przypływem furii:
– Emocje?! Niewiele warte?! A wie pan, dlaczego Munch namalował... – jego wypowiedź przerwał potworny wrzask dochodzący z ulicy. Gdy ucichł, artysta dokończył łagodnie – …”Krzyk”?
Na salę wbiegł zdyszany strażnik i, złapawszy potężny haust powietrza, wyrzucił z siebie:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz