Świąteczna opowieść, cz. 3 z 4
Obudził się, gdy samochód stanął. Siedział na fotelu pasażera, a obok, za kierownicą, był... kapturnik.
Ebenezer wyjrzał za szybę. Znajdowali się w miejskich dokach. W blasku portowych reflektorów grupka ludzi uwijała się, rozładowując i wypełniając nowymi kontenerami statek. Poza tym, dokoła było ciemno.
– Na cholerę mnie tu przywiozłeś? – warknął.
Duch, nie spojrzawszy na niego, odparł:
– Tutaj przeładowywane są twoje towary. Jest Wigilia, ale kazałeś swoim ludziom pracować bez przerwy, grożąc, że ich zwolnisz. Pamiętasz, kto zajmuje się transportem?
Scruge obrzucił go niespokojnym spojrzeniem.
– George...
Duch przytaknął.
– Oto i on.
Wśród robotników dał się teraz zauważyć krępy mężczyzna w ochronnym hełmie, który krzyczał coś do operatora dźwigu, wymachując przy tym rękami.
Scruge wysiadł z samochodu i ruszył w jego stronę. Powietrze było mroźne, a betonowa nawierzchnia mokra od błota i śniegu. Właśnie mijał ogromną zalakowaną skrzynię, gdy usłyszał ciche:
– Proszę Pana...
Zatrzymał się, próbując dostrzec źródło głosu. Po chwili z mroku wyłonił się chłopiec na wózku inwalidzkim. Podjechał do niego, nieporadnie odpychając rękami koła. Scruge spojrzał na otulający go koc, wybrzuszony w dwóch miejscach.
Chłopiec nie miał nóg.
– Proszę Pana – powtórzył – Czy przyjechał Pan tutaj, żeby pomóc mojemu tatusiowi?
Ebenezer przez chwilę nie wiedział, co odpowiedzieć, zaskoczony. Dziecko patrzyło na niego z dołu szeroko otwartymi oczami, w których nadzieja mieszała się ze smutkiem.
– A kim jest twój tata? – zapytał wreszcie.
– Mój tatuś, George – wyjaśnił mały piskliwym głosem – Powiedział, że jeśli będzie dobrze pracować, to może przyjedzie ktoś, żeby go zmienić... A on naprawdę dobrze pracuje, jak Pan chce, to niech Pan sam zobaczy.
Scruge zerknął w kierunku Georga, po czym ponownie zwrócił się do chłopca:
– Zaraz, zaraz, a co ty w ogóle tutaj robisz? Tu nie wolno przebywać nikomu, kto nie jest pracownikiem firmy, a już na pewno dzieciom...
Maluch zwiesił głowę.
– Przepraszam... ale tak bardzo chciałem spędzić Wigilię z tatusiem... On tak bardzo się stara, żeby zarobić pieniążki na lekarstwa dla mnie...
Scruge uniósł w zdziwieniu brwi i już chciał coś odpowiedzieć, gdy zobaczył, że przywołuje go kapturnik.
– Zaczekaj tu – rzucił do chłopca i odszedł.
Gdy znalazł się z powrotem w samochodzie, duch wręczył mu plastykowy kubek z kawą i rzekł:
– Tak wygląda teraźniejszość, Ebenezerze – zjawa zerknęła w jego kierunku, by upewnić się, że umoczył usta w ciepłym napoju – A teraz udamy się w przyszłość.
Zanim zapadł w sen, Scruge zdążył jeszcze usłyszeć, jak postać w kapturze zapala silnik...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz