Planeta nicości, cz. 6 z 6
Statek spoczywał wśród skupiska fioletowych głazów. Ogromna maszyna, porozświetlana czujnikami i diodami, zupełnie nie pasowała do otaczającego ją krajobrazu. Była jak niepotrzebny element na tej surowej, pustej równinie, którą obejmował blask trzech ogromnych księżycowych kul.
W stronę pojazdu prowadziły drobne ślady ptasich stóp.
Nagle światła statku zgasły; jego kanciasty kształt wydał się teraz całkiem zapomniany i pozbawiony życia. U dołu kadłuba otwarły się opuszczane drzwi i stanęła w nich sylwetka kobiety, ubranej w dobrze dopasowany kosmiczny egzoszkielet.
Kobieta zeszła z rampy i poczekała, aż wejście się zamknie. Następnie odbezpieczyła zawory u dołu hełmu – puściły z przeciągłym sykiem. Obiema dłońmi chwyciła kask i, jednym energicznym ruchem, ściagnęła go i odrzuciła na bok. Ciśnienie rozerwało jej głowę, wyrzucając w górę fontannę fragmentów mózgu i kości. Okaleczone ciało dziewczyny opadło bezwładnie na podłoże.
Dosyć dziwne zakończenie, urwane tak jakby, albo ja marudzę. Ogólnie to bardzo przyjemnie się czyta:)
OdpowiedzUsuńZirblood
Naprawdę ciekawe,opisy dają nam wyobrażenie tej planety. Przyjemnie się czyta, oj tak. ;)
OdpowiedzUsuńPoproszę coś podobnego!
Pozdrawiam, stała horrorowa miłośniczka strasznych historii, cherriruki. :))