Out of Body Experience, cz. 6 z 7
– Boże, nieee! – Jessica zakryła dłońmi uszy i odwróciła się na pięcie, wybiegając na korytarz. W ciemności, ryzykując złamanie karku, zbiegła po schodach i przemknęła przez hol, zatrzymując się w kuchni.
Pomieszczenie było wąskie i z dwóch stron obstawione sprzętami. Pośrodku widniało mokre od deszczu okno, a za szybą błyskawice podświetlały poskręcane gałęzie ogrodowych drzew.
Dziewczyna spojrzała w górę. Pod sufitem wisiały w rzędzie rzeźbione, drewniane szafki. To nienormalne, ale odniosła wrażenie, że zaczynają się trząść...
Tak, ciche grzechotanie stawało się coraz wyraźniejsze; dębowe drzwiczki drżały i klekotały w zawiasach, jakby miały wszystkie za chwilę wypaść. A Jess serce waliło jak szalone. Czuła się niczym w horrorze!
Natężenie klekotania wzrastało. Meble drgały, ożywione jakąś niezrozumiałą energią, wciąż bardziej i bardziej...
W jednej sekundzie szafki pootwierały się, z niewiarygodną siłą wypluwając z siebie tuzin ostrych jak brzytwy kuchennych noży. Ich ostrza powbijały się w parkiet, zatapiając w drewnie, jak pikujące ptaki, które wpadają w ocean. Jessica leżała obok, a po jej skroniach, rękach i stopach spływały strużki krwi, sączącej się z poranionej skóry i wsiąkającej w biel nocnej koszuli.
To wszystko można było zobaczyć w świetle błyskawicy. Blask następnej ukazał coś jeszcze – widmową sylwetkę chłopca, kucającego przy sterczących z podłogi nożach i wyciągającego po coś rękę. Gdy jeszcze jeden piorun rzucił jasność na małą kuchnię, widać było, jak niewyraźny kształt stoi nad ciałem przerażonej dziewczyny z ostrzem w dłoni i szykuje się do zadania śmiertelnego ciosu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz