6 lip 2010

BEZ WALKI SIĘ NIE ODDAM, cz. 1

Maria wygładziła spódnicę. To nie prawda, co szef mówi, nie musi sięgać do kolan – mogłaby być nawet... krótsza. Przeniosła ciężar ciała na drugą nogę. Lewe udo odsłoniło się lekko, a pupa uwydatniła zmysłowo.

Przesunęła dłonie wyżej. Biała koszula przylegała ciasno do jej smukłej talii i opinała pełny, jędrny biust. Rozsunęła dekolt. Kosmyk czarnych włosów zsunął się po opalonej skórze i spoczął na zaokrągleniu prawej piersi, tuż obok przedziałka.

Teraz sięgnęła do ust...

– Na twoim miejscu uważałabym na tego nowego – powiedziała Irene, przerywając malowanie. Stała przy umywalce obok i trzepotała teraz rzęsami z zabawną miną – Podobno z ostatniej pracy wyrzucili go za molestowanie...

Maria uśmiechnęła się ironicznie, wciąż patrząc na swoje odbicie w lustrze.

– Carlosa, tego w tandetnej marynarce i z kilogramem żelu na włosach?

– Masz rację – Irene mimowolnie się uśmiechnęła – Wygląda z tym jak piętnastolatek!

– Nie martw się, znam dobry sposób na takich frajerów.

– Tak? Jaki?

– Kopa w krocze!

Kobiety spojrzały na siebie i wybuchnęły śmiechem.

– No, chodźmy już – powiedziała wesoło Maria, po czym odwróciła się, ruszając w stronę drzwi. Jej biodra kołysały się ponętnie z każdym krokiem.

– Hej, zaczekaj!

Irene niezgrabnie zgarnęła asortyment do makijażu do torebki i w pośpiechu podążyła za nią.

Bez walki się nie oddam, cz. 2 z 6

Maria siedziała przy swoim biurku. Jednym z wielu identycznych w obszernym biurowym pomieszczeniu. Stanowiska przedzielone były labiryntem ścianek, sięgających do połowy wysokości monitora. Patrzyła uważnie na monitor i wpisywała wiersze danych do podzielonej na niezliczoną ilość pól tabelki.

Ktoś usiadł przy stoliku obok.

Carlos.

Oparł się o krawędź ścianki, kładąc brodę na skrzyżowanych rękach i zaczął przyglądać się kobiecie natarczywie.

Maria nie zwracała na niego uwagi. Wcisnęła ENTER i przeszła do następnej kolumny. Zaczęła wstukiwać dziwaczny ciąg znaków; kilka cyferek, parę liter. Pomyliła się. Cofnęła kursor i spróbowała jeszcze raz. Znów pomyłka.

W końcu nie wytrzymała.

– Czego chcesz? – syknęła, nie odrywając wzroku od ekranu.

Carlos wyszczerzył zęby w uśmiechu „numer 5”.

– To prawda, że pochodzisz z Argentyny? – spytał.

– Nie twój interes.

Mężczyzna przechylił głowę na bok, udając naburmuszenie.

– Och, dlaczego jesteś taka nieuprzejma?

Cisza.

– Wiesz – znów uśmiech „numer 5” – Jestem facetem, który od razu przechodzi do rzeczy. Zjedzmy razem kolację dzisiaj po pracy, co ty na to?

– Po pracy? Lepiej od razu. Przecież widzę, że już się ślinisz. Idź i zjedz. Sam – spojrzała na niego – Nie słyszałeś? Spieprzaj!

Z tyłu odezwał się nowy, gruby głos.

– Carlos? Wracaj do swojego biurka.

Natrętny amant natychmiast zniknął.

– Mario, mam dla ciebie zadanie – kontynuował szef – Trzeba wypełnić ewidencję za zeszły miesiąc.

Rzucił przed nią gruby plik papierów.

– Szefie...

– Żadnych „ale”. Wiem, to oznacza, że będziesz musiała zostać po godzinach, i to grubo po godzinach. Ale oczywiście wynagrodzę ci to odpowiednią premią. A te dokumenty muszą być gotowe na jutro. Więc, powodzenia.

I odszedł.

Maria czuła się zrozpaczona. Siedziała ze spuszczonymi ramionami i zrezygnowaną miną. Od niechcenia rozejrzała się dokoła. W drugim końcu sali, oparty o biurko, stał Carlos i patrzył na nią. Patrzył z paskudnym, złośliwym uśmiechem.

Boże, jaki to jest dupek, pomyślała.

Bez walki się nie oddam, cz. 3 z 6

Rozległa sala pogrążona była w ciemności – poza jednym, świecącym punktem. To Maria pracowała przy swoim stanowisku, w żółtym blasku lampki.

Było dawno po północy.

Już nie mogę – odłożyła kolejną kartkę i spojrzała zmęczona na ekran. Dopiero połowa zrobiona... Oparła głowę na ręce i wplotła palce we włosy. Jej zawsze idealna fryzura była teraz postrzępiona i rozczochrana, a końcówki na pewno już dawno zdążyły się rozdwoić. Przeniosła wzrok na stertę zgniecionych kubków po kawie.

Dobra, stwierdziła, idę po jeszcze jedną.

Chwyciła torebkę, wstała i zaczęła krążyć plastikowymi alejkami w stronę drzwi. Wyszła na korytarz. Tutaj też było ciemno, ale zza panoramicznych okien docierał wątły blask świateł miasta. Które to był poziom? Dziesiąty?

Zeszła ostrożnie na półpiętro. W mroku wyraźnie odcinał się jasny prostokąt automatu do kawy. Zatrzymała się przed nim i zaczęła grzebać w torebce. Po chwili dwa euro wpadły do wnętrza maszyny z metalicznym brzękiem. Zazgrzytało, wyskoczył kubek i pojawił się tryskający pod ciśnieniem strumień czarnej lury.

Krótki sygnał oznajmił, że napój jest gotowy. Wtedy, nieco z boku, rozległ się jeszcze jeden, nieokreślony, dźwięk. Maria zamarła. Wpatrywała się przez chwilę w ciemność, ale panowała kompletna cisza. Tylko od patrzenia w mrok, a może ze zmęczenia, przed oczami zaczęły jej tańczyć iskierki.

Nagle coś stuknęło. Drgnęła.

Wyrzuciło resztę.

Kobieta pokręciła głową, wzięła delikatnie gorący kubek i ruszyła w kierunku schodów. Wchodziła powoli, ale stawiała kroki mocno. Czuła się nieswojo w tym pustym gmachu i odgłos własnych obcasów w jakiś sposób dodawał jej otuchy. Przeszła przez korytarz z rzędem okien. Drzwi do sali zdawały się być lekko uchylone. Czy tak je zostawiła? Chyba zamknęła za sobą...

Nieważne, pomyślała i pchnęła je lekko wolną ręką.

W środku było zupełnie ciemno. Maria zadrżała. Przecież wychodząc nie wyłączała lampki... Bo nie wyłączała, prawda?

Hm, może przepaliła się żarówka. Na szczęście, rozpoznała swoje miejsce po mrugającej kontrolce monitora. Ruszyła ostrożnie do przodu, przesuwając dłoń po krawędzi ścianki. Krok za krokiem. Krok za krokiem... Światełko było coraz bliżej. Jeden zakręt, drugi... Kawa pachniała wspaniale. Ale to nie był tylko zapach kawy. Czuła coś jakby... odór ludzkiego potu?

Nareszcie. Postawiła kubek przy monitorze i wymacała przełącznik lampki. Rozbłysło światło.

Maria krzyknęła, gdy postać w kapturze rzuciła się na nią, zrywając się z fotela.

Bez walki się nie oddam, cz. 4 z 6

Uderzył w nią z całym impetem. Upadli na biurko, strącając monitor i milion długopisów. Maria poczuła ból w kręgosłupie. Napastnik był na niej, chwycił jej nadgarstki i przycisnął do blatu. Napierał na nogi, nie mogła się ruszyć. Jedną ręką rozerwał jej koszulę. Nagie piersi unosiły się w panicznym oddechu. Nie widziała jego twarzy, głowę miał ponad jej ramieniem. Podwinął jej spódnicę i zaczął dobierać się do majtek...

Maria krzyknęła, ale wymierzył jej cios w twarz, aż jej głowa odskoczyła na bok. Trzymał ją tak mocno...

Napierała ze wszystkich sił; gdyby chociaż zdołała uwolnić nadgarstek... Czuła, że zaraz nastąpi ten moment, zaraz się podda, wybuchnie bezradnym płaczem i pozwoli mu robić swoje. Już słyszała, jak rozpina rozporek.

Wtedy przypomniała sobie o kawie. Stała obok, gorąca, wciąż parowała.

Pojawiła się nadzieja.

Maria wyczuła chwilę. Żeby w nią wejść, musiał się ułożyć. Wyszarpnęła jedną rękę, gwałciciel próbował ją złapać. Przesunął za nią dłonią po blacie. Przewrócił kubek, kawa rozlała się. Mężczyzna syknął z bólu. Rozluźnił uścisk i przekręcił się na bok.

Teraz!

Kopnęła z całej siły. Napastnik jęknął. Leżał na plecach z podkulonymi nogami, trzymając się za krocze. Maria wstała, prędko zakryła piersi i sięgnęła po torebkę.

Paralizator trafił w udo; potem pod żebra. Kapturnik na biurku zwijał się z bólu.

Po chwili, gdy już leżał bez ruchu, ciężko oddychając, Maria odezwała się głosem cichym i pełnym nienawiści:

– Dobra. Kim jesteś, gnoju?

Mężczyzna jęknął raz jeszcze i wykrztusił ledwo słyszalnie:

– Carlos...

Bez walki się nie oddam, cz. 5 z 6

Na parkingu było pusto. Niedawno padało i światło neonu z nazwą fast-foodu rozmazywało się w mokrym asfalcie.

Mężczyzna stukał nerwowo palcami w grzbiet kierownicy. Na wyświetlaczu radia przesuwały się cyferki – wpół do drugiej, był środek nocy. Leciał jakiś hit z lat osiemdziesiątych, coś w stylu disco.

Nagle piosenkę przerwał krzykliwy jingiel.

– Skrót wiadomości, Catalina Morales, dobry wieczór.

Wyregulował głośność.

– Minister przeprosił za swoją wczorajszą wypowiedź. Zapewnił, że wszystkiemu winien jest jego wybuchowy temperament.

W sumie nic nowego, pomyślał.

– Wiadomość specjalna. Około godziny dwudziestej drugiej z zakładu dla więźniów cierpiących na schorzenia neurologiczne w Madrycie zbiegł niebezpieczny pacjent. Ma na sumieniu ponad trzydzieści brutalnych gwałtów. Policyjna obława trwa, ale wszystkie mieszkanki stolicy prosimy o zachowanie ostrożności...

Mężczyzna natychmiast wyłączył radio i zapalił silnik. Zaskrzypiały wycieraczki i ciemny sedan wypadł z piskiem na ulicę.

Bez walki się nie oddam, cz. 6 z 6

Człowiek w kapturze poczuł szarpnięcie. Maria chwyciła go za kurtkę i ściągnęła z biurka. Upadł z łomotem na podłogę i, nim zdążył zadrzeć głowę do góry, w jego nos trafił bolesny kopniak wymierzony czubkiem damskiego pantofla. Jęknął i złapał się za twarz. Na podłodze pojawiła się powiększająca się szybko plama krwi. Po chwili poczuł na dłoniach następny kopniak, a potem jeszcze jeden i jeszcze jeden...

– Ty palancie! Chciałeś mnie zgwałcić! – wrzeszczała Maria, częstując skulonego mężczyznę kolejnymi ciosami.

Wreszcie seria uderzeń dobiegła końca. Niedoszły gwałciciel leżał u stóp kobiety i trząsł się z przerażenia.

– Teraz mnie popamiętasz – wyszeptała i szarpnęła go raz jeszcze, wlokąc pomiędzy biurkami w jakiś ciemny kąt. Na podłodze zostawał za nimi rozmazany, krwawy ślad.

Zatrzymała się. Przez chwilę majstrowała przy jakimś urządzeniu. Kiedy je włączyła, mężczyzna usłyszał wysoki warkot i nierówny szum.

O cholera – pomyślał – Niszczarka...

Maria bez pardonu chwyciła go pod ramiona, pociągnęła w górę i przycisnęła jego twarz do wyjącej maszyny.

Wrzeszczał okropnie, kiedy ze stłumionym charkotem ostrza masakrowały mu twarz, bryzgając dokoła krwią i kawałkami mięsa. W końcu Maria puściła go i, szlochając, opadł bezwładnie.

Nastąpiła chwila spokoju. I nagle poczuł dotkliwy ból w prawej dłoni. Krzyknął. Potem w lewej. Darł się wniebogłosy.

Piękna Maria potraktowała go zszywaczem.

Naprawdę miał nadzieję, że to już koniec, ale nie – dziewczyna z Argentyny znowu szukała czegoś w torebce. Poczuł kwiatowy zapach. Co ona robi? Oblewa go perfumami? A teraz lakierem do paznokci? Wtem usłyszał trzask zapałki odpalanej o draskę.

I stanął w płomieniach.

Choć zmaltretowany, zerwał się na równe nogi i zaczął biegać na oślep pomiędzy stolikami. Maria doskonale wiedziała, że system przeciwpożarowy na sali nie działa sprawnie. Właściwie, w ogóle nie działa.

Człowiek-pochodnia miotał się więc w ciemności, niczym tańczące ognisko, aż nagle zniknął. Musiał wypaść na korytarz.

Hm, tam system może działać, stwierdziła bez śladu uciechy.

I nim uświadomiła sobie konsekwencje swojego błędu, zobaczyła w lichym świetle korytarza ociekającą wodą sylwetkę stojącą w otwartych drzwiach. Mężczyzna ruszył szaleńczo przed siebie, przesadzał kolejne ścianki i zbliżał się do panicznie szukającej kryjówki Marii. Gdy już ją dopadł i ponownie rzucił na blat, zerwała mu kaptur i zobaczyła jego straszliwą, porozrywaną twarz.

Ale zaraz, zaraz – to nie jest Carlos, którego zna...

Napastnik wyszczerzył niekompletne rzędy zębów i niechybnie by ją miał, gdyby ktoś niespodziewanie nie odciągnął go na bok i nie pozbawił przytomności silnym prawym prostym w połamany nos.

– Carlos! – wyszeptała Maria uradowana, gdy jej kolega z pracy stanął w kręgu światła. Miała ochotę wstać, rzucić mu się na szyję i ucałować go.

Ale on ją powstrzymał. Zdecydowanym ruchem przycisnął ją mocniej do biurka.

– Witaj, maleńka. Pomyślałem sobie, że do ciebie wpadnę, a cała wina spadnie na niego – wskazał ruchem głowy w kierunku, w którym upadł gwałciciel. Maria momentalnie zbladła, a jej źrenice skurczyły się z przerażenia.

– Ale nie martw się – kontynuował Carlos – Ja jestem cywilizowany. Użyję... – sięgnął do kieszeni ...tego – w jego ręku pojawiła się prezerwatywa. Uniósł ją wysoko, tak, żeby kobieta mogła ją dobrze widzieć.

A potem uśmiechnął się tym swoim paskudnym, złośliwym uśmiechem.
Koniec
Masz mocne nerwy, co? Przeczytaj
 

Toplista: Najlepsze Horrory w Necie
Toplista: Opowiadania
Toplista: Straszne historie