Tak wiele wdów w naszych stronach..., cz. 2 z 6
Dziennik Åle Tänkersona, 14 kwietnia Roku Pańskiego 1354
Jestem przerażony tym, co zobaczyłem. Opowieści marynarzy i rybaków okazały się prawdą. Pozwolę jednak sobie wedle kolejności opisać sprawy, jakie dzisiaj miały miejsce.
O świcie, choć panował mróz straszny, zebraliśmy obóz i ruszyliśmy w drogę. Skóry i lagi, z których zbudowane były szałasy, ułożone zostały na saniach. Konie pędziły zwinnie i lekko, a z ich nozdrzy parchała para. Gdy słońce stanęło na niebie, stwierdziłem, że wybrzeże zostało daleko za nami, już niewidoczne. Z przodu i z tyłu, i z każdej strony, rozciągała się lodowa równina.
Moi nowi towarzysze poprosili o opowieść. Przedstawiłem im więc historię nikczemnej napaści na nasz klasztor. Ale usłyszawszy ją, kupcy roześmieli się tylko. Jechałem więc dalej w milczeniu, trzymając się na moim koniu nieco z tyłu.
W południe zrobiliśmy postój. Jedząc, spoglądałem na lód pod moimi stopami, odgarnęliśmy bowiem śnieg, aby odpocząć. Wtedy wielki, ciemny kształt, bez głosu przesunął pod lodową taflą. A tak był długi, że dwie zdrowaśki minęły nim zniknął, pozostawiając wodę znów przejrzystą. Ogarnięty nagłym strachem, zerwałem się i spocząłem w innym miejscu. Obserwowałem bacznie lód, ale nic więcej się nie pojawiło.
Popołudniu niebo przesłoniły chmury i dalej jechaliśmy zmagając się z zimnym wichrem. Havald postanowił jednak, że wędrówka pod wiatr jest dla koni zbyt męcząca, toteż rozbiliśmy obóz wcześnie. Siedząc przy ognisku w dużym namiocie, odważyłem się wreszcie zapytać kupców o zjawisko, które dziś ujrzałem.
Zaprawdę, choć dotąd moi kompani radowali się i pili wino, gdy wspomniałem o czarnym kształcie, w namiocie zapanowała cisza. Havald z wielką powagą opowiedział mi o potworach, jakie żyją w tych głębiach. Są to węże morskie, a każdy gruby jak dąb, zaś dłuższy niźli kadłub królewskiej łodzi. Mają one zwyczaj siedzieć w pieczarach na dnie zatoki, lecz gdy zbudzą się i dostrzegą statek, wypływają na powierzchnię, aby owinąć go swym cielskiem i pożreć nieszczęsnych żeglarzy.
Do tej pory byłem przekonany, że historie o morskich potworach to tylko legendy rozplenione w czasach pogańskich Normanów. Ale Havald przemawiał z taką powagą, zaklinając się, że widział niegdyś jedną z tych bestii, iż ufam, że mówi on prawdę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz