25 kwi 2010

TAK WIELE WDÓW W NASZYCH STRONACH..., cz. 1

Dziennik Åle Tänkersona, 13 kwietnia Roku Pańskiego 1354

Ja, Åle Tänkerson, brat Ordo Sancti Benedicti z klasztoru w Yske, zapisuję moje świadectwo w nadziei, że kiedyś – jeśli Bóg pozwoli – będzie ono służyło radą wędrowcom stąpającym po tej ziemi.

Przed tygodniem wróciłem do Yske z powierzonej mi przez przeora misji do Sigtuny i zastałem nasz klasztor bezlitośnie splądrowany. Wszyscy moi bracia nie żyją. Rabusie pozbawili ich głów i zostawili ciała niepogrzebane – każdego tam, gdzie poniósł śmierć. Znikły kosztowności ze skarbca Najświętszej Panny oraz cały zapas żywności i wina. Nie zabrano jedynie psałterzy i ksiąg, które pewnie nie przedstawiały dla złodziei żadnej wartości. Nie potrafię wyrazić bólu, jaki mnie ogarnął, gdy zobaczyłem zbezczeszczone zwłoki przeora Sigvarda...

Przez kolejnych kilka dni zajmowałem się pochówkiem moich braci, co nie było łatwe w zmarzniętej ziemi, a potem poszedłem do wsi. Chłopi powiedzieli mi, że napaść na klasztor miała miejsce zaledwie kilka nocy przed moim przyjazdem, lecz bandyci prędko odjechali w nieznaną stronę, znikając pośród śnieżnej zamieci. Nie wiedząc, kim są owi bezbożni złoczyńcy, ani gdzie miałbym ich szukać, postanowiłem opuścić Yske i wrócić do mych rodzinnych stron na bagnach Oulu. W tym celu, gdy tylko pogoda się poprawiła, wyruszyłem ku wybrzeżu, licząc, że spotkam rybaka, który przewiezie mnie na drugą stronę Zatoki Botnickiej.

Morze zastałem zupełnie zmarznięte. Ani śladu żywej duszy. Znalazłszy ciche miejsce w bezlistnym zagajniku, rozpaliłem ogień i począłem rozmyślać, co winienem uczynić. Rankiem do mojego małego obozu przybyła drużyna kupców. Ich przywódca przedstawił się jako Havald. Było ich dziesięciu, a wszyscy nosili brody i ciepłe kurtki z futra renów, zwyczajem miejscowych ludów. Havald oświadczył, że zamierzają przebyć Zatokę wyruszając właśnie z tego miejsca i, że mogę im towarzyszyć.

Zaprawdę, niezwykłe rzeczy posiadają ci handlarze. Mają sanie wykładane skórami, które, zaprzężone w silne konie, pozwalają przebyć wiele mil dziennie po lodzie. A poruszają się tak szybko, jak żaden powóz na lądzie by nie potrafił.

Uradowany, dołączyłem do kupców. Przebyliśmy dzisiaj długą drogę po niezmierzonej lodowej przestrzeni i właśnie rozbiliśmy obóz. Siedzę więc teraz przy ognisku i spisuję te słowa w blasku pląsających płomieni...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

 

Toplista: Najlepsze Horrory w Necie
Toplista: Opowiadania
Toplista: Straszne historie