24 mar 2010

Grunt to dobrze zjeść, cz. 7 z 7

Stacy wzięła kolejny numer New York Timesa i wróciła do stolika. Jej gładką twarz oblewał rumieniec złości.

Usiadła, założyła nogę na nogę i rozłożyła gazetę. Ileż można czekać?, pomyślała, unosząc do ust filiżankę kawy. Mówił, że to będzie wyjątkowy wieczór, że przygotował coś specjalnego. Jeśli znowu zaspał, zabiję go. Przecież on mnie wcale nie traktuje poważnie!, przekręciła z irytacją stronę.

Kelner kręcił się po sali, donosząc gościom talerze pełne przyjemnie pachnących potraw i przyjmując kolejne zamówienia. W pewnym momencie spojrzał w jej kierunku i zbliżył się z czarującym uśmiechem.

– Wciąż pani na kogoś czeka, czy może mógłbym coś podać? Może jeszcze jedną kawę? – stał lekko ugięty, z głową przechyloną na bok.

Stacy zdała sobie sprawę, że jej pusty żołądek domaga się jedzenia, i to natychmiast. Chrzanić to, i tak wieczór ma już zepsuty – przynajmniej dogodzi sobie czymś smacznym.

Uniosła głowę znad dziennika, starając się nie miotać oczami iskier.

– Właściwie, tak... – powiedziała – Poproszę stek z warzywami i czerwone wino; takie, jakie pan poleca.

– Krwisty?

– Krwisty. Najbardziej, jak to możliwe.

Mężczyzna zamarkował szybki ukłon i odszedł.

Zabiję go. Zabiję, myślała, kartkując Timesa mechanicznie.

O, krzyżówka...

*

Rzeźnik ruszył w jego stronę. Ociężale, bez pośpiechu. Ogromną siekierę chwycił w obydwie dłonie i oparł na ramieniu. Sierżant panicznie rwał, szarpał za supeł, ale ten tylko znowu mocniej się zacisnął. Wielki mężczyzna był już przy nim.

– Nie ruszaj się – warknął, biorąc zamach.

Adam zobaczył ostrze pędzące w jego stronę, zamknął oczy, usłyszał huk i nagle zanurzył się w cuchnącej wodzie.

Gdy podparł się, żeby zaczerpnąć powietrza, ujrzał rzeźnika mocującego się z siekierą, której ostrze tkwiło w ścianie tuż poniżej pustego, pozbawionego tynku miejsca po haku. Musiał zerwać się dosłownie na chwilę przed uderzeniem!

Policjant rzucił się w bok, lądując razem z wanną na podłodze. Mając związane ręce, otworzył szeroko usta i wgryzł się w łydkę swego oprawcy. Poczuł metaliczny smak krwi. Grubas jęknął z bólu, schylił się, by go chwycić i, tracąc równowagę w brązowawej kałuży, runął z łomotem obok niego.

Adam ostrożnie wstał, rozejrzał się szybko. Rzeźnik leżał, trzymając się za nogę i zwijając z bólu.

Musi jakoś przeciąć sznur.

Po drugiej stronie pomieszczenia, w rogu, stał niewielki stolik z wmontowaną na brzegu piłą tarczową. Podbiegł tam. Odszukał włącznik. Koliste, zębate ostrze zawyło, kręcąc się szybko. Powoli zbliżył do niego nadgarstki, rozsuwając na boki dłonie. Piła wgryzła się w sznurek, sypiąc dokoła kawałkami włókien. Po chwili puścił.

Adam obejrzał się na napastnika. Zdołał się już podnieść i kuśtykał w stronę stołu z narzędziami.

O nie, nie będzie pierwszy!

Funkcjonariusz skoczył ku niemu, złapał za fartuch i w przypływie wściekłości pchnął na warczącą tarczę piły. Przytrzymywał głowę klęczącego mordercy, gdy w jego twarz wżynało się bezlitosne ostrze. Krew bryzgała, małe kawałki mózgu oblepiły ścianę i blat.

Opiekun rzeźni jeszcze przez chwilę wymachiwał rękoma, ale niebawem zawisły one swobodnie wzdłuż pozbawionego życia tułowia.

Adam wyłączył urządzenie i odsunął się. W tym momencie drzwi skrzypnęły i stanął w nich kelner. Wyraz złości na jego twarzy w ułamku sekundy zastąpiło przerażenie.

Policjant patrzył na niego szaleńczym wzrokiem. Czuł, że mimowolnie usta układają mu się w szyderczy uśmiech.

Kelner wybiegł szybciej niż się pojawił, ale Adam złapał największy tasak i popędził za nim. Minął łaźnię, przebiegł następny korytarz i wreszcie dorwał go przy wyjściu z kuchni na salę. Wypadł z drzwi, przygwoździł mężczyznę do ściany i jednym, precyzyjnym ruchem skrócił go o głowę.

Dopiero wtedy rozejrzał się dokoła.

Stał na końcu sali, bez ubrania, umazany we krwi, z rozwianym włosem i wzrokiem opętańca. Dyszał ciężko; w jednej ręce trzymał siekierkę, a w drugiej wisiała kapiąca posoką ludzka głowa.

Wszyscy klienci patrzyli na niego. Wszyscy... a wśród nich – Stacy.

Patrzyła z szeroko otwartymi oczami i ustami, dłonie przyciskając mocno do piersi. Była blada jak śmierć.

– Podano do stołu... – to było jedyne, co zdołał wykrztusić.
Koniec
To Ci nie wystarczy? Zajrzyj do Studni Śmierci

1 komentarz:

  1. Anonimowy22/1/12 16:06

    Uwielbiam te historie, czytając je, można doskonale sobie wszystko wyobrazić. Ogółem, blog jest świetny. (;

    OdpowiedzUsuń

 

Toplista: Najlepsze Horrory w Necie
Toplista: Opowiadania
Toplista: Straszne historie