Dziedzictwo McDyre'a cz. 4 z 7
Profesor Comwelth desperacko próbował skupić się na lekturze, ale prawdę mówiąc, od godziny nie przeczytał ani słowa. Lampa z niedużym płomykiem huśtała się w takt szaleńczej jazdy powozu. Jeszcze chwila, a się rozbije i będzie pożar! Dlaczego ten furman tak pędzi?
Otyły naukowiec poprawił okulary i zastukał w przednią szybę. Po chwili okienko otworzyło się i profesor ujrzał twarz woźnicy. Była umazana sadzą, tak, że tylko białka oczu wyróżniały się spod kaptura.
– Na miłość boską, człowieku, mógłbyś wreszcie pozbyć się tego makijażu. Żyjemy w XIX wieku!
Woźnica pokręcił głową.
– Nie mogę – rozbrzmiał jego tubalny głos – Mówiłem panu. W Samhain w ogóle lepiej nie podróżować! A kiedy trzeba, to z inną twarzą, żeby duchy nie poznały. Jak poznają, to koniec!
– Nonsens!
W tej chwili konie zarżały przeraźliwie. Pojazdem szarpnęło, przechylił się niebezpiecznie na bok, potem na drugi, aż wreszcie stanął w miejscu.
– Uciekły! – furman już zszedł z powozu – Konie uciekły, muszę je znaleźć! Niech pan poczeka!
I zniknął z zasięgu wzroku.
Profesor zaklął tak, jak to kulturalnemu dżentelmenowi nie przystoi. Miał być u McDyre’ów już dawno temu, ale przez tę pogodę wyjazd się opóźnił. W końcu woźnica powiedział, że powinni ruszać, zanim będzie jeszcze gorzej. No i ruszyli! A teraz utknęli gdzieś w środku lasu. I to jeszcze podczas ulewy! Sir William będzie zawiedziony, że nie spotkają się na kolacji ku czci jego zmarłego stryja.
Comwelth odbezpieczył drzwiczki i zaczął gramolić się na zewnątrz.
Chlup!
A niech to diabli! Jego noga po kostkę zanurzyła się w błocie.
Stanął wreszcie na śliskiej powierzchni drogi i przeszedł parę kroków. Gdzie ten furman, do diaska?
Wówczas kątem oka wychwycił jakiś ruch. Z boku, między drzewami. Ktoś tam był.
– Hejże! – zawołał mężczyzna, ale nie doczekał się żadnej odpowiedzi.
Już ja mu dam, pomyślał. Kimkolwiek jest! Nikt nie będzie stroił sobie żartów z wykładowcy największego uniwersytetu w Irlandii!
Poczłapał w odpowiednim kierunku i wszedł pomiędzy drzewa. Krople deszczu robiły tam jeszcze więcej hałasu. I było zupełnie ciemno.
– Pokaż no się, żartownisiu! Nie wiesz, z kim masz do czynienia! Ale gdy się dowiesz, to...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz